Goście bywają różni, raz mniej, a raz bardziej kłopotliwi... Gdybym miała gdzieś zaszeregować szerszenia (liczba pojedyncza może tutaj wprowadzać w błąd, pisząc "szerszeń" mam na myśli jednak większą ilość tych owadów) to jednak usytuowałaby go wśród tych bardziej kłopotliwych gości. No ale cóż - skoro już się wprosił...
Szerszenie owiane są legendą jako niezwykle niebezpieczne dla człowieka. Wieść gminna niesie, że trzy - cztery ukąszenia tego owada mogą spowodować śmierć. W rzeczywistości nie jest aż tak źle. Szerszeń europejski to jeden z gatunków os i tak jak te jego mniejsze siostry może spowodować bolesne ukąszenie. Jest większy od zwykłej osy tak więc i ilość jadu, który wstrzykuje podczas użądlenia jest większa. Jego jad różni się trochę składem chemicznym od jadu osy, zawiera bowiem 5% acetylocholiny, która powoduje silne pieczenie. Tak czy inaczej, dawka jadu szerszeni, która mogłaby spowodować śmierć zdrowego człowieka, musiałaby pochodzić od kilkuset osobników. Nie chcę tu powiedzieć, że należy lekceważyć użądlenia tej wielkiej osy, bo nawet jedno (szczególnie w okolicach głowy) może być niebezpieczne dla osób uczulonych, dzieci lub osób starszych.
Gorąco zachęcam do lektury bardzo ciekawej strony (piękne zdjęcia i wiele informacji) dotyczącej tych owadów (link poniżej)
A nasi goście... Mieszkają gdzieś niedaleko mojej posesji (niestety nie wiem gdzie), do nas przylatują tylko na ucztę. Stołówkę urządziły sobie w dość młodej jeszcze brzózce. Najpierw uszkodziły korę na styku pnia i ziemi oraz doprowadziły do stałego wycieku soku z drzewa, a teraz systematycznie przylatują na posiłki. Czasami jest tylko jeden osobnik, czasami aż cztery - pięć sztuk. Jeszcze trochę i skończy się ich żywot bo przecież idzie jesień. Zimę przeżyją tylko zapłodnione samice. Co będzie w przyszłym roku? Szczerze mówiąc wolałabym już ich nie gościć.
Na zdjęciach: uszkodzone drzewo i strumień wypływającego soku; szerszenie podczas uczty.